O nas

JACEK

(trochę dużo, ale wiele się w moim życiu działo….)

Z żeglarstwem zetknąłem się już w harcerstwie. Założyłem wówczas w swojej szkole  drużynę wodną, żeby swoim zainteresowaniem dzielić się z innymi (co mi zostało do dzisiaj). Gdy zorientowałem się, że wielu uczniów w krakowskich szkołach średnich, chce żeglować, ale nie bardzo podobało im się harcerstwo, założyłem w krakowskim Pałacu Młodzieży  Młodzieżowy Klub Morski „Szkwał”. Zawsze lubiłem słuchać i śpiewać szanty, pomyślałem więc, że może innym też się to spodoba. I, jako klub, zorganizowaliśmy pierwszy Ogólnopolski Festiwal Piosenki Zeglarskiej „Shanties”. Pomysł sprawdził się znakomicie i już po paru latach „Shanties” stal się największym tego typu festiwalem na świecie!. Wtedy właśnie przekonałem się, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli się bardzo chce.

Dużo też żeglowałem. Zrobiłem w Polsce wszystkie możliwe stopnie żeglarskie, łacznie ze stopniem Jachtowego Kapitana Żeglugi Wielkiej.

Doświadczenia z tamtych czasów miały bardzo duży wpływ na cale moje późniejsze życie i bardzo pomogły w realizacji marzeń….

A życie układało mi się całkiem ciekawie. Jeszcze w „Szkwale”, poznałem moja przyszłą żonę, Dobrochnę. Wzięliśmy ślub w Liverpoolu podczas największego festiwalu szantowego w Anglii. Świadkiem był ostatni szantymen, autor książki „Shanties from the Seven Seas”, zaprzyjaźniony Stan Hugil, bywalec krakowskiego festiwalu i legenda morskiej Anglii.

Po ślubie pojechaliśmy w naszą podroż poślubną, która jak przystało na żeglarzy była rejsem dookoła świata. W Australii urodził nam się Maciek; zdecydowaliśmy wtedy nie wracać już do  Polski. Mieszkaliśmy parę lat w Australii, potem w Południowej Afryce i Kanadzie, obecnie w USA. W Cape Town urodziła się Agnieszka.

Z wykształcenia jestem inżynierem elektrykiem po AGH w Krakowie. Pracowałem w wielu inżynierskich firmach konsultacyjnych. Mój ostatni projekt to rozbudowa lotniska O’Hare w Chicago.

Jak ktoś żartobliwie powiedział, jeśli praca przeszkadza ci w żeglowaniu – zmień pracę. Ja potraktowałem te radę poważnie i przy ogromnym poparciu  Dobrochny oraz paru przyjaciół kupiłem turystyczny katamaran i założyłem firmę czarterowa na Karaibach. Zawsze słyszałem, że z żeglarstwa nie da się żyć, udowodniłem jednak (sobie i innym), że można. Firma działa od 9 lat, ma się dobrze, a przez pokład naszego katamarana Leopard 46 przewinęło się już ponad 1200 osób!

Od tego czasu zacząłem też zdecydowanie więcej żeglować. Prowadziłem miedzy innymi rejs jachtem „Nashachata” z Puerto Mont przez kanały Patagonii do Ushuaia z okrążeniem Przylądka Horn, dwa razy żeglowałem wzdłuż wybrzeży Grenlandii, pływałem po Chorwacji i Grecji, od paru lat całkiem regularnie żegluję po Polinezji Francuskiej i oczywiście dużo po Karaibach, gdzie do niedawna spędzałem po 7 miesięcy w roku.

Mówią o mnie, że pływam bardzo bezpiecznie, jestem dobrym organizatorem i kapitanem. Przykładam też dużą wagę do szczegółów. Uważam, że suma rzeczy małych czyni rzecz wielką…. Lubię  też dzielić się wrażeniami z innymi (chyba nie mógłbym pływać samotnie…). Cieszy mnie i motywuje do dalszego działania poznawanie nowych ludzi i kiedy widzę, że to co robię przydaje się innym.

 

 

DOBROCHNA

Znakomity żeglarz  i nasz „pokładowy lekarz”.

Jest specjalistką w Emergency Medicine i gdy z nami nie pływa, pracuje w paru szpitalach w  stanach Illinois, Kentucky, North Caroline i Indiana. Ma swoja własną  firmę, wiec może  pracować ile chce i kiedy chce, dzięki czemu możemy często wspólnie żeglować..

Przyjaciele mówią o niej, że to „mistrzyni świata” w zdawaniu egzaminów medycznych. Studiowała na Akademii Medycznej w Krakowie, studia ukończyła jednak na uniwersytecie w Cape Town. Potem zdawała wszystkie egzaminy nostryfikacyjne, żeby pracować jako lekarz w Kanadzie . Po przeprowadzce do USA, mimo posiadania licencii lekarskiej w RPA, Kanadzie i UK musiała zdawać wszystkie egzaminy nostryfikacyjne również w Stanach.

Dobrochna rozpoczynała swoje pierwsze kroki żeglarskie podobnie jak ja, w harcerstwie.  Później dużo żeglowała jako członek  Młodzieżowego Klubu Morskiego „Szkwal” w Krakowie, współpracowała też intensywnie przy organizacji festiwalu „Shanties”.

Ma ogromne doświadczenie żeglarskie. Na jachcie „Nashachata” dwukrotnie opłynęła Przylądek Horn, dopłynęła do Antarktydy, brała odział w rejsie przez kanały Patagonii z Puerto Mont do Ushuaia, żeglowała wzdłuż wybrzeży Grenlandii. Pływała po wodach Chorwacji, Grecji, Polinezji Francuskiej i oczywiście po Karaibach.

Jest przy okazji zapalonym płetwonurkiem. Nurkowała na Galapagos, Polinezji Francuskiej w Meksyku i wiele razy na Karaibach.

 

Cape Horn_s

Za nami Przylądek Horn